Film: "Chemia" życia i śmierci. - Recenzja Kocicy
Recenzja najbardziej oczekiwanego przeze mnie filmu
ostatnich czasów – „Chemia” w reżyserii Bartosza Prokopowicza.
Kilka miesięcy po diagnozie nowotworu złośliwego
dowiedziałam się o powstawaniu „Chemii”. Znałam już biografię Magdy, ponieważ
po diagnozie szukałam kogoś takiego jak ja, kto mnie zrozumie i do tej pory
jest ona dla mnie codzienną inspiracją do życia. Oczywiście nie było dyskusji,
na film musiałam wybrać się do kina, było to dla mnie ważne. Wiele oczekiwałam
od tego filmu, mimo, że nie do końca tak go sobie wyobrażałam, nie mogę
powiedzieć, że jestem zawiedziona.
„Chemia” to bajkowa historia o szalonej miłości, która znosi
wszystko i daje nadzieję widzom. Film został nafaszerowany wyolbrzymionymi
scenami szaleństwa bohaterów, co nie zawsze robiło dobre wrażenie, ale w
ogólnym porządku filmu miało swój cel. „Chemia” ukazuje wstrząsające sceny
sesji zdjęciowej nagiej, już po podwójnej mastektomii ciężarnej Leny. Nie
lukruje, pokazuje widzowi jak ciężko jest osobie dotkniętej chorobą porozumieć
się ze swoim ukochanym, swoje emocje wylewa sprayem na ściany pokoju, gdyż nie
potrafi o nich rozmawiać tradycyjnie. Film jest tylko inspirowany życiem Magdy,
dlatego imiona, płeć dziecka i status finansowy bohaterów są zmienione. W tych
scenach szalonego wyjazdu nad morze, zwariowanej jazdy samochodem po mieście i
wielu innych przeplatają się też problemy braku gotówki na kolejne
eksperymentalne metody leczenia, a także problemy rodzinne. Benek w pewnym
momencie już nie ma siły dalej funkcjonować w coraz bardziej niesprawnym
związku. Jednak jak to bajkowe scenariusze, miłość nie pozwala im długo żyć bez
siebie, szczególnie, że życie Leny w szybkim tempie zbliża się do końca.
Scenariusz nie pominął też tematu godnego umierania, tak ważnego przy tej
chorobie. Lena nie chce obarczać niedołężnością swoich bliskich, chce by
zapamiętali ją w dobrej formie, wybiera wyspecjalizowaną placówkę niż umieranie
w domu.
Oprócz fantastycznej gry aktorów Agnieszki Żulewskiej (Lena)
i Tomasza Schuchardta (Benek), trzeba powiedzieć o rewelacyjnej muzyce. Utwór w
wykonaniu Mikromusic feat. Skubas –
Bezwładnie oraz Hozier – Take me to church
idealnie pasują do klimatu filmu, co dodatkowo wywołuje wiele
pozytywnych emocji.
„Chemia” nie dla każdego może wydać się atrakcyjna,
specyficzny klimat filmu, może nie zaspokoić wszystkich gustów. Jednak jako
osoba sama dotknięta tą chorobą uważam, że takie filmy powinny powstawać i
właśnie w taki niekonwencjonalny sposób dodawać siły i otuchy. Scenariusz
pokazuje obie strony, życie po diagnozie nie jest łatwe dla chorego jak i dla
jego bliskich. Moim zdaniem tradycyjna forma ekranizacji tej historii by się
nie sprawdziła, za dużo tych „suchych” filmów o ludziach dotkniętych różnymi
nieszczęściami. W mojej ocenie historia warta obejrzenia, zapraszam do
zapoznania się z „Chemią”. Pragnę również podziękować wszystkim którzy
pracowali przy tym filmie, bo dzięki nim on powstał. Niech pamięć Magdy żyje,
nie powinna zostać zapomniana. Łeb do
słońca!
Kocica_LBN
Chciałbym również dodać od siebie prośbę o wspieranie akcji propagujących walkę z nowotworami i wspierających ludzi chorych oraz ich rodziny.
i wiele innych...
Kedar